Anne długo borykała się z myślą, że porzuciła swojego małego synka. Zostawiając go tam na pastwę losu samego, ale nie miała wyboru. Nie byłaby w stanie poradzić sobie z chorym dzieckiem. To wszystko ją przerosło. Przez pierwszy rok było bardzo źle. Gemma cały czas pytała o brata, a matka nie wiedziała jak wytłumaczyć dziewczynce że nigdy już go nie zobaczy. Kobieta obudziła się rano z potwornym bólem głowy i strachem przed dzisiejszym spotkaniem. Wczorajszego wieczora wykonała telefon do zakładu umawiając wizytę z jej synem. Usiadła na kanapie kładąc ręce na twarz i odmawiając modlitwę. Harry leżał niczego nie świadomy na swoim łóżku zakopany pod stertą poduszek, gdy usłyszał delikatne pukanie. Nie ruszył się, a drzwi ustąpiły. Dziewczyna stawiała ciche kroki na panelach spoczywając na skraju posłania chłopaka. "Cześć Harry" Jej delikatny głos ukoił jego nerwy. "Po co przyszłaś?" "Chciałam z tobą pobyć, to źle?" "Nie" chłopak wysunął głowę spod poduszki "Hazz wiesz pytałam Marthę i dziś możemy wyjść na dwór. Co ty na to?" "Co ja na to?" "No tak. Chciałbyś ze mną wyjść?" "Może" "To wstawaj z tego łóżka i chodź" Dziewczyna uchwyciła jego rękę i pociągnęła. Chłopak natychmiast się spiął. Jego mięśnie zastygły, a on zrobił się czerwony. "Przepraszam, tak bardzo przepraszam" Wydukała Rosalie widząc minę Harry'ego lecz nie zabrała dłoni. Czuła ciepło jego ręki rozpalające ją w każdym tego słowa znaczeniu. Na jej policzki wkradł się delikatny rumieniec. Uśmiechnęła się do chłopaka i delikatnie zabrała dłoń. "Chce iść" "Gdzie?" "Na dwór." "Więc chodźmy" Harry wygrzebał się z pościeli powoli stawiając stopy na miękkim dywanie. Ubrał białe trampki i już był gotowy. Ruszył wolnym krokiem za dziewczyną schodząc po krętych schodach. Przyjemny wiatr uderzył w jej twarz, gdy tylko otwarła drzwi. Tak długo nie czuła świeżego powietrza. Rozłożyła ręce i zaczęła kręcić się w kółko. Chłopak stał osłupiały patrząc na nią. "Na co czekasz? Chodź." Załapała jego dłonie i obróciła się na piętach. Kręcili się dopóki nie poczuła dziwnego uczucia w żołądku. Usiadła na trawie opierając głowę o sporych rozmiarów kamień. Harry usiadł tuż przy niej skubiąc trawę. "Możemy tu być Rose?" "Oczywiście, że nie" zaśmiała się. "Nigdy nie robisz czegoś co zakazane?" zapytała. Chłopak pokiwał jedynie głową. "Wiesz Harry podsłuchałam dziś rozmowę Marthy. Twoja mama chce cię odwiedzić" "Że co?" "Tak powiedziała. Nie wiem dokładnie kiedy, ale słyszałam że tu będzie." "Nie chce jej widzieć. Zostawiła mnie" "Harry?" "Tak?" "Opowiesz mi?" "Nie" Świat zatrzymał swój bieg. Rosalie siedzieła patrząc w niebo. Wiedziała, że Harry nie jest łatwym człowiekiem i to że z nią rozmawiał było już dużym sukcesem, ale nie sądziła że tak po prostu jej odmówi. Patrzyła w niebo powoli przymykając powieki. Kojący wiatr delikatnie kołysał jej włosami. Uśmiech nie znikał z jej twarzy tworząc idealny rysunek. Harry spoglądał na dziewczynę z niemym zachwytem. Czuł w sercu, że może jej zaufać, że to właśnie ona wyciągnie go z tego piekła. Ułożył głowę tuż koło niej i zamknął oczy. Martha biegała po całym ośrodku w panice szukając dwójki swoich wychowanków, których nigdzie nie było. Wychodząc do ogrodu zauważyła ich leżących na środku polany. Podbiegła do nich w obawie o bezpieczeństwo tej dwójki. "Będą mieć przechlapane" powiedziała w myślach. Podchodząc coraz bliżej jej złość malała, a gdy zobaczyła nastolatków drzemiących na trawie wtulonych w swoich objęciach jej serce przepełniła miłość. Przysiadła, uśmiechając się. "Och Harry nawet nie wiesz jak się cieszę." Z każdą godziną serce Anne biło coraz mocniej. Siedziała w salonie przy filiżance herbaty oglądając stare zdjęcia swojego małego synka. Minęło tylko czasu od kiedy widziała go ostatni raz. Ręce trzęsły jej się niemiłosiernie mocno przez co odrobina napoju wylądowała na dywanie. Kobieta przemogła się i podniosła z kanapy. Wzięła płaszcz z wieszaka i zamknęła drzwi. Drogę do samochodu pokonała ekspresowo, włożyła kluczyki do stacyjki i odpaliła silnik. Włączyła swoją ulubioną stację i odjechała. Podróż do ośrodka trwała około czterdziestu minut. Zatrzymując się tuż przed wejściem, czuła wielkie wątpliwości. Co jeśli on nie chce jej widzieć? Co jeśli wpadnie w szał? Co wtedy zrobi? Jak poradzi sobie z jego zachowaniem? Wszystkie te pytania zaprzątały jej głowę, podczas kiedy Harry wciąż leżał spokojnie tuż obok Rosalie na trawie. Jego oddech był spokojny i niczym nie zakłócony. Przetarł oczy, gdy silny podmuch wiatru narzucił na jego twarz włosy dziewczyny. Usiadł spoglądając z boku na Marthę, która pletła wianek z polnych kwiatów. Kobieta uśmiechnęła się i założyła dzieło na głowę chłopca. "Musimy iść Harry." zakomenderowała. Niechętnie podniósł się wyprostowując obolałe kości. "Co z nią?" wskazał palcem na drobną osóbkę wciąż śpiącą na trawie. "Mógłbyś ją zanieść do środka?" "Dobrze" Włożył delikatnie dłoń pod jej kolana, druga zaś umieścił na plecach dziewczyny. Oplotła jego szyję rękami wywołując skurcz mięśni w całym jego ciele. Anne siedziała w przygotowanym już wcześniej pokoju czekając na syna. Tupała nogą ze zdenerwowania rozglądając się po pomieszczeniu. Ściany wyłożone zostały miękką gąbką koloru bladoniebieskiego przyjemnego dla oka. Cały stół i krzesła wykonane były z przyjaznego tworzywa, by pacjenci nie zrobili sobie krzywdy, ani osobą bliskim. Harry zaniósł Rosalie do jej pokoju, zostawiając ją na łóżku. Zamknął drzwi i oparł się o ścianę. Martha spojrzała w rozkojarzone oczy chłopaka. "Ktoś na ciebie czeka chłopcze." "Kto?!" "Harry ona naprawdę chcę cię zobaczyć" "Ale ja nie chcę!" Chłopak wrzasnął. Krew w jego żyłach gotowała się, czuł że dłużej nie wytrzyma. Rozpędził się i uderzył głową o ścianę. Opadł na kolana waląc pięściami po ścianie. Martha patrzyła z zaskoczeniem na jego atak. Nie zdarzyło mu się to już od dawna, a teraz tak nagle. Harry czuł jak złość wypełnia jego ciało nie mogąc się opanować. Wrzeszczał z całych sił, waląc nogami po ścianie. Musiał jakoś się wyładować, ale nie wiedział jak. Pobiegł do swojego pokoju zrzucając wszystko z szafek. Wyciągnął szuflady z komody uderzając nimi w kraty zamątowane w oknach. Targał swoje rysunki rozrzucając je po całym pokoju, aż w jego dłoniach pojawił się jeden wyjątkowy. Przedstawiał dziewczynę siedzącą na parapecie tak delikatną jak morska bryza o poranku, z oczami tak pięknymi jak nic co mogłoby istnieć na tym świecie. Usiadł na dywanie i zwyczajnie zaczął płakać przytulając kartkę do piersi. Martha patrzyła na niego zbolałym wzorkiem. Zbliżyła się do chłopaka delikatnie gładząc jego plecy. "Chcę ją tu" wyszlochał chłopak. "Kogo?" ton kobiety wydawał się zszokowany. "Ro-Rosalie przyprowadź ją, proszę." wydukał, wciąż płacząc. "Pójdę zobaczyć czy już wstała, dobrze?" Chłopak wciąż ściskał obrazek szlochając wniebogłosy. Rosalie obudziła się zaskoczona swoim położeniem. Zasypiała na trawie, a nagle jest w swoim pokoju na dodatek przykryta kocem. Usiadł na łóżku spuszczając stopy na zimną posadzkę rozprostowując ramiona. Spojrzała na zegar. Wskazywał tuż po siedemnastej. Przetarła oczy, gdy drzwi jej pokoju uchyliły się. Martha zajrzała przez niewielką szparę z przerażeniem w oczach. "Rosalie jesteś nam potrzebna." "Co się stało?" "Chodzi o Harry'ego" To jedno zdanie wystarczyło, by dziewczyna zerwała się z łóżka i popędziła w stronę pokoju chłopaka co sił w nogach. Otwarła drzwi zauważając szlochającego chłopaka ściskającego kartkę. Siedział skulony w kulkę w kącie pokoju. Jej oczy rozszerzyły się. Pomieszczenie wyglądało jakby przeszło przez nie tornado, a Harry był w samym jego centrum. Podeszła spokojnie do chłopaka kładąc dłoń na jego ramieniu. Podniósł głowę i objął ramionami jej szyję wtulając się w długie włosy. Opadła na kolana obok nastolatka obejmując go w pasie. Gładziła jego plecy i głowę. Wplątywała palce w loki robiąc malutkie kółeczka. "Już dobrze Harry, ciii. Jestem przy tobie." "Zostań." "Zostanę" Czuła ciężar ciała chłopca pomału opadający na nią sygnalizujący, że chłopak powoli zasypia. Podniosła się razem z nim i ułożyła ich na łóżku przykrywając ulubionym zielonym kocem Harry'ego. "Słodkich snów Harry" ucałowała jego czoło, odgarniając z niego włosy. Martha stała w progu przyglądając się całej sytuacji z boku. Łzy spływały po jej policzkach kaskadami. To był pierwszy raz, gdy Harry pozwolił się komuś dotknąć. Była tak szczęśliwa, że zupełnie zapomniała o Anne czekającej na dole. Gdy tylko uświadomiła sobie swoją gafę zbiegła na dół małymi schodkami. "Przepraszam panią bardzo, pani Styles ale Harry miał atak i śpi, więc raczej nie będzie panie mogła się z nim dziś zobaczyć. Jeszcze raz serdecznie przepraszam, że musiała tu pani spędzić tyle czasu." "Nie szkodzi, przyjdę innym razem." "Wolałabym nie." "Słucham?!" "Harry miał atak z pani powodu. On nie chce pani widzieć. Myślę, że wciąż nie pogodził się z porzuceniem, a to może jeszcze trochę potrwać." "Czekałam prawie 6 lat." "Myślę, że to wciąż za mało by mógł się z tym pogodzić. Zadzwonimy do pani, gdy chłopak będzie w lepszym stanie i sam wyrazi chęć spotkania, a teraz do widzenia."
YAY W KOŃCU NOWY ROZDZIAŁ~!!! FINALLYYYY.
OdpowiedzUsuńRosalie i Styles są razem mega uroczy. Ciekawe kiedy Harry w końcu otworzy się przed Rose. Pod koniec zrobiło mi się go okropnie żal, mam nadzieję, że w następnych rozdziałach będzie już w porządku.
Czekam na więcej xx
Więcej weny misiaku! Wiem, że mało rozwinięty komentarz, ale musisz mi to wybaczyć ;_;. Czekam niecierpliwie na następny rozdział :* kocham Cię! <333
OdpowiedzUsuńojej kvjsdkvsd dziękuje że dałaś mi znać o rozdziale jest piękny sdjvkhsvkj
OdpowiedzUsuńpowodzenia z pisaniem dalej ! <3
Jednym słowem: piękne!
OdpowiedzUsuńWieloma: cudo! smutne ale romantyczne i pocieszające. Harry nareszcie się trochę otwiera i przełamuje. Jestem w lekkim szoku, ale podoba mi się! Uwielbiam twój styl!
Dziękuję, że mnie poinformowałaś na TT! <3
Podrawiam
Lexi
@Ola143Cody
Na początku chciałam ci powiedzieć, że nawet nie wiesz jak bardzo czekałam na ten rozdział (ani się waż mówić, że jest nudny!) a ile będę czekać na kolejny. Z każdym nowym postem twoja opowieść staje się coraz bardziej ciekawsza, a ja coraz mocniej lubię bohaterów (zwłaszcza Marthę, która się wydaje być taką złociutką babunią) Rosalie i Harry są dla siebie stworzeni!
OdpowiedzUsuńTeraz już można to dostrzec. Nie są sobie obojętni.
Szkoda mi jednak Anne, tęskni za synem, ale nie może się z nim spotkać. Myślę, że Harry uświadomi sobie, że wbrew wszystkiemu co myśli o swojej mamie, ona go kocha najmocniej na świecie.
Rozdział cudowny, a ja mega cieszę się, że wena nie opuściła twoją czerwoną główkę i że masz pomysły na kolejne świetne jak ten rozdziały.
ily
Fajne, mimo ze wszystko za szybko sie dzieje. Eh nie pozwalał jej nawet na rozmowę na nic, nagle poszli razem do ogrodu czy parku zamienili ze 2 słowa a potem on jej wielce zaufał i potrzebował...
OdpowiedzUsuńTak to czasami wygląda, z tą chorobą. Boją się, ale podświadomie ufają no nie wiem jak ci to wytłumaczyć ale wiem co mówię
Usuń